Kalendarz Pirelli od ponad pół wieku rozgrzewa emocje miłośników motoryzacji i nie tylko ich. W początkowych edycjach można było przede wszystkim znaleźć akty młodych i pięknych kobiet. Ostatnimi czasy włoska marka zaczęła zmieniać artystyczny profil kultowego dzieła. W jaki sposób wydawnictwo producenta opon stało się najbardziej pożądanym kalendarzem na świecie?
Kalendarz Pirelli – co to jest?
Kalendarz Pirelli jest wyjątkowy z wielu powodów. Przede wszystkim nie można go kupić w żadnym sklepie. Cały nakład to zaledwie kilka tysięcy sztuk, a pierwszy egzemplarz trafia do królowej Wielkiej Brytanii Elżbiety II. Dzieje się tak, ponieważ za wydanie odpowiada brytyjski oddział Pirelli. Do Polski przyjeżdża jedynie 150 egzemplarzy kalendarza.
Kto więc ma szanse, by dostać prestiżowe wydawnictwo? Najwięksi ze świata biznesu, sztuki, polityki. Kalendarz Pirelli można też oczywiście kupić na aukcjach. Przykładowo edycja z 2017 roku kosztowała ok. 1000 dolarów. Starsze egzemplarze można dostać za nieco mniejsze pieniądze.
Kalendarz Pirelli 2020
Kalendarz Pirelli na rok 2020 pojawił się na początku grudnia 2019 roku. Co ciekawe, na polskim portalu aukcyjnym można go było zamówić już dużo wcześniej z zastrzeżeniem, że wydawnictwo otrzymamy po premierze. Dostępność? Dwie sztuki. A cena? 3999 złotych. Kalendarz jest nowy i oryginalnie zapakowany.
Tematem tegorocznego wydawnictwa są poszukiwania szekspirowskiej Julii, ponieważ Miłość ma wiele twarzy, ale tylko jedno imię. Za obiektywem stanął włoski artysta zajmujący się fotografią mody – Paolo Roversi. W postać Julii wcieliło się dziewięć kobiet: Claire Foy, Mia Goth, Chris Lee, Indya Moore, Rosalía, Stella Roversi, Yara Shahidi, Kristen Stewart oraz Emma Watson.
Ewenementem okazuje się to, że po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat w nowym kalendarzu Pirelli nie znajdziemy nagości. Zamiast tego Paolo Roversi przygotował dla widzów kompozycje pełne strojów nawiązujących do szesnastowiecznej mody oraz odwołań do twórczości największego dramatopisarza. Sesja pokazuje, że każda współczesna kobieta ma w sobie pierwiastek literackiej Julii.
Historia kalendarza Pirelli
Pierwsze edycje wydawnictwa Pirelli wcale nie były kalendarzami z kobiecymi aktami. Rozpoczęło się bardzo niewinnie na początku lat 60. ubiegłego wieku. Pirelli wpadło na pomysł, by drukować kalendarz, który mógłby być później rozdawany jako firmowy gadżet i zawieszany na ścianach warsztatów. Inni już korzystali z takiego rozwiązania.
W 1963 roku wydano pierwszy kalendarz. Sukces przerósł wszelkie oczekiwania. Pirelli stwierdziło, że trzeba zmienić grono odbiorców. Zamiast panów, umorusanych smarami, wydawnictwo dostali najwięksi tego świata. Edycja 1964 zyskała miano kultowej. Dziś praktycznie nie można jej kupić.
Na początku lody przełamywano bardzo ostrożnie. W pierwszym kalendarzu Pirelli było zdjęcie, na którym kobiece udo wyłaniało się spod szlafroka. Pięć lat później na jednym z obrazów pokazano język, liżący sorbet. Pojawiła się też kobieta, paląca papierosa.
Dlaczego kalendarz Pirelli był tak zachowawczy? Włochy tamtych lat to kraj bardzo pruderyjny. W kwestie moralności włączał się mocno Watykan, w związku z czym postanowiono nie epatować erotyką. Kalendarz Pirelli, który ukazał się w 1965 roku, został praktycznie przemilczany przez media. Na tyle, że wydawnictwo zaczęto postrzegać jako coś wyjątkowego i dla wybranych.
Dopiero na początku lat 70. formuła kalendarza zaczęła się zmieniać. W 1972 roku za aparatem stanęła kobieta, która postanowiła pokazać nieco więcej. W ten sposób w edycji na 1973 rok znalazły się zdjęcia nagich piersi. Niestety, zaraz po tym przyszedł kryzys.
Nie wywołały go jednak protesty organizacji prawicowych. Na Bliskim Wschodzie wybuchła wojna Yom Kippur. W jej efekcie ceny ropy poszybowały w górę. Przemysł motoryzacyjny – i oczywiście oponiarski – znalazły się w odwrocie.
Firmy Pirelli i Dunlop (nowy partner Włochów) podjęły decyzję o zaprzestaniu wydawania kalendarza. Media były pewne, że to koniec mariażu opon i pięknych kobiet. Do tego po zakończeniu kryzysu naftowego Włochami wstrząsnęły zamachy terrorystyczne, a związek z Dunlopem się skończył. Także Brytyjski oddział Pirelli, wydawca kalendarza, zanotował olbrzymie straty.
Pomimo tych trudności w 1982 roku podjęto decyzję o wznowieniu kalendarza Pirelli. Po reaktywacji wydawnictwo stało się bardziej wyraziste. W 1984 roku kobiety pomalowano na wzór bieżnika z modelu opon Pirelli 6. Trzy lata później w kalendarzu Pirelli znalazły się tylko czarnoskóre modelki na czele z poczatkującą wówczas Naomi Campbell.
W kolejnych edycjach prezentowano jeszcze inne koncepcje: wyłącznie czarno-białe zdjęcia czy powrót do stylu pin-up. Później modelki fotografowano w mrocznych klimatach lub w egzotycznych miejscach – krajach Dalekiego Wschodu czy Afryki.
W 2011 roku nastąpił kolejny przełom. Auto zdjęć – Karl Lagerfeld pokazał nie tylko kobiety, ale też mężczyzn w stylizacjach nawiązujących do mitologii greckiej i rzymskiej. Pięć lat później fotografka Annie Lebowitz poszła w przeciwnym kierunku. W kalendarzu Pirelli pojawiły się m.in. Amy Schumer, Yoko Ono, Patti Smith czy Serena Williams. Nie są to profesjonalne modelki, a ich ciała odbiegają od przyjętego na wybiegach ideału.
W ten sposób nastąpiło wyraźne przekształcenie w obrębie samego kalendarza. Dzieło zmieniło się w zdecydowanie bardziej świadome pod względem społecznym – nagość zastąpiły tematyczne kostiumy, a wśród fotografowanych osób znalazły się nie tylko kobiety, ale także mężczyźni.
Kalendarz niesie wyraźny przekaz, że piękna tak naprawdę nie da się zdefiniować. „Kiedy Pirelli skontaktowało się ze mną, chcieli, by odejść od przeszłości. Zaproponowali pomysł fotografowania wybitnych kobiet. Gdy już ustaliliśmy tę kwestię, celem było, by przekaz był szczery. Chciałam, by zdjęcia pokazywały kobiety dokładnie takie, jakimi są, bez pozorów” - powiedziała Annie Lebowitz. Piękna nie da się zdefiniować, ale można zdefiniować kalendarz Pirelli, który przez lata zyskał rangę symbolu.
Kalendarz Pirelli – powstawanie
W jaki sposób powstają kalendarze Pirelli? Do pracy zatrudniani są najlepsi fachowy. Mają oni do dyspozycji spory budżet – 1,5 mln-2 mln dolarów, więc na koszty nie ma co się oglądać. Sesje zdjęciowe organizowano w przeszłości Chinach, na wynajętych wyspach, w zamkach. By efekt był lepszy, przed pracą z modelkami i modelami plaże były zamiatane.
Efektem tych działań jest jeden z najbardziej pożądanych kalendarzy z aktami na świecie, który początkowo miał zdobić ściany warsztatów. Drukuje się go w formacie 61 cm na 40 cm, jego masa to 2 kilogramy.
Polski kalendarz Pirelli?
Polska także ma się czym pochwalić. Firma OLMET – zajmująca się skupem i przetwarzaniem złomu – wydaje swój kalendarz – „Nagi Śląsk jest piękny”. Polski kalendarz Pirelli, jak niektórzy o nim mówią, przedstawia piękne, nagie kobiety na złomowisku.
W wydawnictwie nie znajdziemy znanych nazwisk. Niemniej trzeba docenić pomysł. W jednej z edycji przedstawiono „kruchość i delikatność tańczącej nagiej kobiety w zderzeniu ze starym, martwym i zużytym złomem”. Modelki można podziwiać m.in. z wielkimi kołami z szybów górniczych czy linami do wyciągania węgla.
„Nagi Śląsk jest piękny” ma cechę wspólną z kalendarzem Pirelli. Nie można go kupić. Otrzymają go jedynie klienci, kontrahenci i partnerzy firmy. Zdjęcia będzie można obejrzeć podczas ogólnodostępnych wernisaży.