Nierzadko bywa tak, że tytuły mistrzowskie rozstrzygane są jeszcze przed zakończeniem sezonu. Nie inaczej było w przypadku Oponeo Mistrzostw Polski Rallycross – już w Słomczynie koronę założył Tomek Kuchar w grupie SuperCars oraz Łukasz Grzybowski w SC Cup. Mogłoby się wydawać, że obniży to poziom emocji podczas finału w Toruniu, jednak nic bardziej mylnego! Walka o każdy metr toru toczyła się nie tylko w RWD Cup i SuperNational, ale w każdej z klas i w każdym z biegów. Kierowcy rozgrzewali kibiców nieustannie, pomimo że aura w mieście Kopernika była prawie zimowa.
Sobota Staniszewskiego, niedziela Gagackiego
Choć Kuchar zapewnił sobie czwartą koronę już przed miesiącem, a w dodatku z powodów zdrowotnych nie pojawił się na finale sezonu, to pozostali zawodnicy stworzyli widowisko godne mistrzostw świata. W sobotę tempo dyktował Zbigniew Staniszewski. Kierowca niebiesko-pomarańczowego Forda Fiesty wygrał trzy pierwsze biegi i dopiero w niedzielny poranek jego weekendową dominację zdołał przełamać Marcin Gagacki. Zawodnik ekipy Oponeo ostatniego dnia rywalizacji był zresztą na fali i przeszkodzić nie zdołali mu ani zawodnicy z mistrzostw Litwy, ani jego zespołowy kolega Dariusz Topolewski, ani Maciej Cywiński, który zapewnił sobie tytuł wicemistrza Polski. „Gacek” pewnie wygrał swój półfinał, a także bez problemów poradził sobie z rywalami podczas finałowego biegu, w którym wyprzedził Cywińskiego i Staniszewskiego. Ci zaś do ostatnich metrów rozstrzygali między sobą układ pozostałych miejsc na toruńskim podium.
Świetna jazda Gagackiego sprawiła, że kierowca Volkswagena Polo GTI RX zapewnił sobie tytuł II wicemistrza Polski – za Kucharem oraz Cywińskim. Dariusz Topolewski w klasyfikacji sezonu znalazł się na czwartym miejscu, natomiast czołową piątkę uzupełnił Staniszewski.
Tytuł zaraz po starcie
Jeszcze przed rozpoczęciem rundy w Toruniu niezwykle emocjonująco zapowiadała się walka o tytuł w grupie SuperNational. Rafała Berdysa i Damiana Litwinowicza dzieliły zaledwie dwa punkty, a przebieg sobotniej rywalizacji wskazywał na to, że stawiać powinno się raczej na drugiego z zawodników. Litwinowicz w Hondzie Civic pewnie wygrał trzy pierwsze biegi kwalifikacyjne i był na najlepszej drodze do sięgnięcia po mistrzowską koronę. W niedzielny poranek Berdysowi udało się jednak przełamać jego serię. Pretendenci do tytułu zajęli dwa pierwsze miejsca w kwalifikacjach, więc osobno startowali w półfinałach, które pewnie wygrali. Przed startem emocje sięgały zenitu – nie tylko u kibiców, ale także u zawodników, którzy dali temu upust jeszcze przed pierwszym zakrętem. Kontakt pomiędzy Suzuki Swiftem S1600 i Hondą Civic przedwcześnie zakończył jazdę obu zawodników, a sędziowie zadecydowali, że winnym kolizji był Berdys, którego ukarano dyskwalifikacją z wyników finału. To sprawiło, że po mistrzostwo sięgnął Litwinowicz – z przewagą zaledwie jednego punktu. W samym finale triumfowali zaś goście z zagranicy. Najlepszym okazał się Łotysz Juris Spikis po bardzo zaciętej walce ze swoim krajanem, Arnisem Odinsem. Trzeci uplasował się Rosjanin Rais Minnikhanov. Za podium sklasyfikowany został Jakub Kowalczyk.
Punkt na wagę złota
W RWD Cup tempo dyktował Igor Sokulski, który w sobotę wygrał wszystko, co było do wygrania. Podobnie zresztą w niedziele rano, jak i w półfinale A. Wtedy jednak rywale zaczęli mu stawiać bardziej zaciekły opór, którego apogeum nastąpiło w finale. Co prawda Sokulski wygrał start, ale już na pierwszym zakręcie znalazł się poza torem i wracając, uderzył w Mączkowskiego. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta – Światowski wyszedł na prowadzenie i nie oddał go już do końca. Nawet mimo 5 sekund kary zwyciężył w finale, pokonując Kulę i Koneckiego. Na czwartej pozycji uplasował się Bieńkowski. Po zawodach wykluczony został jednak Światowski, przez co finał padł łupem Kuli, dla którego była to pierwsza wygrana w sezonie.
To jednak nie wypłynęło na losy tytułu i Światowski zgromadził na swoim koncie przez cały sezon 120 punktów i cieszył się w Toruniu z mistrzostwa Polski. Drugie miejsce padło łupem Sokulskiego (119 pkt), trzecie Mączkowskiego (104).
Problemy faworytów
Pod nieobecność Grzybowskiego, który w Toruniu zaliczał swoje pierwsze kilometry w grupie SuperNational, startując Nissanem Sunny, do rozstrzygnięcia pozostała kwestia pozostałych miejsc na podium. Z tego powodu na torze pojawił się nawet Szymon Jabłoński, który nie planował startu, jednak matematyczne szanse skusiły go do walki w Seicento Cup. Kierowca serwisowany przez ekipę BM Racing Team prezentował bardzo dobre tempo od początku weekendu, jednak błąd podczas walki z Konradem Wróblem zepchnął go na czwarte miejsce w półfinale A, a to oznaczało zakończenie zawodów przed ostateczną rozgrywką. Problemy miał także Piotr Budzyński, który walczył nie tylko z rywalami, ale także z samochodem i po słabych kwalifikacjach ostatecznie odpadł z rywalizacji po awarii w półfinale. Podczas ostatniego wyścigu tej klasy po starcie na czoło wyszedł Wrzosek, ale popełnił błąd na drugim zakręcie i spadł na ostatnią pozycję. Na prowadzenie przejął Mencel, który jokera zostawił sobie na sam koniec. Trójka innych zawodników wybrała go jednak na samym początku i tę grupę poprowadził Wróbel, jak się okazało bardzo skutecznie. Wypracował sobie przewagę na tyle dużą, że nie mógł mu już nikt zaszkodzić.